W świecie antropologii hebrajskiej, w którym powstała Biblia, człowiek był pojmowany całościowo (holistycznie), dlatego Jezus w swoim nauczaniu nie rozdzielał w człowieku jego cielesności od duszy czy ducha, choć bez wątpienia rozróżniał te sfery. Apostoł Paweł, który zdobył świetne wykształcenie w rabinicznej szkole Gamaliela (por. Dz 22,3), również dostrzegał te sfery w człowieku (por. 1 Tes 5,23) i w wielu miejscach swych listów opisywał kondycję człowieka w tej perspektywie.
Generalnie rzecz biorąc, natura człowieka (gr. sarks) jest grzeszna. Jednak rodząc się cieleśnie – wbrew rozpowszechnionemu wśród Żydów przekonaniu, że człowiek może być obciążony grzechem rodziców (co w istocie jest zaprzeczeniem Pwt 24,16) – nie jest obciążony jakimkolwiek grzechem. Tym, co dziedziczy po pierwszych ludziach, jest zakodowana w nim przemożna skłonność do grzechu (por. Rz 7,14), którą niektórzy teologowie nazywają grzechem pierworodnym. O niej to czytamy, że nawet nie jest zdolna poddać się Bogu (por. Rz 8,7). Dziecko, chociaż nie dziedziczy żadnego z grzechów rodziców (czy przodków), to może być obarczone konsekwencjami grzechu swych rodziców (np. dzieci alkoholików lub narkomanów rodzą się z syndromem głodu alkoholowego lub narkotykowego). Niewiele jednak czasu potrzeba, aby dziecko szybko samo zaczęło grzeszyć (por. Rz 3,23), i wtedy staje się odpowiedzialne za własne nieprawości (por. Lb 27,3; Jr 31,30). Doskonale wiedzą o tym wszyscy rodzice, którzy wcale nie muszą uczyć dzieci, jak grzeszyć, natomiast ich największym wyzwaniem jest nauczenie dzieci wrażliwości sumienia i sposobu dobrego postępowania oraz wpojenie wszystkich cnót tak bardzo potrzebnych do prawego życia.