Fundamentalne znaczenie dla kwestii obecności i funkcji kobiety w kościele ma zapis Apostoła Pawła z Listu do Galatów mówiący, że: „Kiedy więc prawda o Chrystusie została wreszcie objawiona, przestaliśmy podlegać Prawu jako nadzorującemu nas opiekunowi. Dzięki temu wszyscy, którzy trwamy w Chrystusie Jezusie, mamy otwartą drogę do tego, by stać się w pełni dojrzałymi dziedzicami Boga, co dokonuje się przez duchowe zanurzenie w Chrystusa i dalsze w Nim trwanie, a więc przez obleczenie się Jego naturą. W Nim zaś nie ma już znaczenia, czy ktoś jest Żydem, czy nim nie jest; nie ma znaczenia, czy ktoś jest niewolnikiem, czy wolnym człowiekiem ani czy jest mężczyzną, czy kobietą, gdyż w Chrystusie Jezusie wszyscy razem stanowimy jeden organizm. Jesteśmy bowiem Jego Ciałem” (Ga 3,25-28 NPD).
Dlaczego te słowa Apostoła Narodów są tak ważne? W czasach ST w Izraelu kobieta znajdowała się na samym dole struktury społecznej. Przeciętny Żyd w swojej codziennej modlitwie dziękował Bogu, że „nie jest Samarytaninem, psem ani kobietą”. Zasadniczo kobiety nie miały żadnych praw. Ich głos w sądzie nie miał znaczenia. De facto były własnością mężczyzn. Nie posyłano ich do szkół. Musiały uczyć się od innych kobiet wykonywania swoich obowiązków domowych i małżeńskich. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale powszechne traktowanie kobiet jako gorszych istot było na Bliskim Wschodzie mocno rozpowszechnione, a w kulturze arabskiej, praktykującej islam, takie do dziś pozostało. Dlatego powszechne zdziwienie budziło to, jak Jezus traktował kobiety. On zrównał je z mężczyznami – także w kwestii nauczania (por. Łk 10,39). W relacji Łukasza znajdujemy najwięcej zapisów o tym, jak Jezus odnosił się do kobiet.
Apostoł Paweł w tekście Ga 3,25-28 pokazał, jak w Chrystusie dokonała się radykalna zmiana sytuacji kobiety. Jezus przywrócił kobietom taką godność, jaka się im od początku należała – równą godności mężczyzn. Równość w godności była bowiem oryginalnym planem Bożym, o czym czytamy w pierwszym opisie stworzenia człowieka w Rdz 1,27. Jest w nim wyraźnie pokazane, że rodzaj ludzki został powołany do istnienia w osobach mężczyzn i kobiet jako równorzędnych istot stworzonych na obraz Boga. Dopiero w drugim opisie stworzenia człowieka w Rdz 2,7-25 widzimy przydział różnych funkcji społecznych (rodzinnych). Mężczyzna otrzymał rolę przywódczą, a kobieta wspierającą. Zarówno pierwszy opis stworzenia człowieka (jakościowy, godnościowy), jak i drugi (funkcjonalny) nigdy nie upoważniały do przyporządkowania kobiecie roli podrzędnej czy nawet niewolniczej, jaka została jej narzucona w czasach ST. Niestety, ten rodzaj podrzędności utrzymał się do dzisiaj w wielu kulturach niechrześcijańskich (islam, hinduizm, buddyzm, religie animistyczne etc.).
W Biblii znajdujemy pojedyncze obrazy kobiet wybitnych, które Bóg powoływał do różnych wielkich zdań. Widzimy tam prorokinie, które, jak Debora (por. Sdz 4,4-5,31), sprawowały funkcje przywódcze lub nauczające (por. Łk 2,36; Dz 21,9). Ich rolą, jak każdego proroka, było nauczanie ludu praktycznego stosowania Bożego Słowa w codziennym życiu.
Bez wątpienia wzorzec przywództwa ustalony przez Boga obejmuje szczególną odpowiedzialność mężczyzny za rozwój rodziny, a jeśli trzeba, to również wspólnoty. Jednak jego priorytetową odpowiedzialnością jest rodzina. W pierwszych kościołach starszym (gr. presbyteros – „prezbiter”) czy zwierzchnikiem (gr. episkopos – „biskup”) mógł zostać tylko taki człowiek, który wykazał się nienaganną opinią (por. znakomitym świadectwem życia rodzinnego) – miał tylko jedną żonę, a swoje dzieci wychował należycie (por. 1 Tm 3,1-4). „Jeśli bowiem ktoś nie potrafi kierować własnym domem i rodziną, to jakże mógłby dobrze się zatroszczyć o społeczność Bożego ludu?!” (1 Tm 3,5 NPD).
Te oraz inne wersety pokazują jasno, że przywódcza rola mężczyzn była w pierwszych kościołach standardem. Jednak życie często nie jest idealne. Jak zdarzają się dysfunkcyjne rodziny, tak samo zdarzają się dysfunkcyjne wspólnoty kościelne, w których mężczyźni nie chcą brać na swe barki odpowiedzialności, jaka nieodłącznie wiąże się z przywództwem (por. Ap 2,20-23). W takiej sytuacji trudno się dziwić, że wtedy kobiety biorą się za przewodzenie. Jednak tego typu sytuacje są świadectwem już to słabości rodziny, już to słabości lokalnego kościoła, w szeregach którego brakuje mężów Bożych gotowych do podjęcia ról wyznaczonych im przez Stworzyciela. Zasadniczo jednak kobiety dojrzałe w wierze powinny nauczać młodsze, jak dbać o rodzinę i stosownie odnosić się do mężów (por. 1 Tm 5,3-16; 1 Tm 2,11-15, a także Ef 5,33).
Wiele dziedzin życia kościelnego bez kobiet nie istniałoby. Nie dziwi to, ponieważ sam Bóg stwierdził, że daje mężczyźnie pomoc (dosł. „silnego sprzymierzeńca” – taki jest bowiem sens hebr. ezer kenegdo – Rdz 2,18). Kobieta, przez swą inność percepcji oraz inny sposób komunikowania, jest w stanie w wielu dziedzinach osiągnąć więcej niż mężczyzna. Należą do nich choćby duszpasterstwo kobiet czy opieka nad potrzebującymi, gdzie kobieca wrażliwość jest nie do przecenienia. W tych aspektach potrzebne jest również nauczanie. Mądre kobiety mają zatem do odegrania w lokalnym kościele wielką rolę. Jednak nawet wówczas, gdy są znakomitymi mówczyniami i znawczyniami Pisma, w czym często potrafią przewyższać mężów, powinny unikać publicznego ich pouczania (gr. didasko) oraz dominowania (gr. authenteo) nad nimi (por. 1 Tm 2,12), gdyż takie zachowania nie budują ani małżeństwa, ani rodziny, ani społeczności wierzących.