Tymczasem Jedenastu(*1), po otrzymaniu wiadomości, udało się do Galilei, na górę wskazaną im wcześniej przez Jezusa(*2). Tam z pokorą wyczekiwali(*3) Go, choć niektórzy spośród nich nadal w swych sercach żywili wątpliwości.
W końcu pojawił się Jezus. Podszedł do nich i powiedział:
— Do mnie należy wszelka władza(*4) zarówno w Niebiosach, jak i na Ziemi. Bez obaw więc idźcie na cały świat, aby moimi uczniami czynić ludzi ze wszystkich narodów. Zanurzajcie ich w naturę i charakter(*5) Boga, to znaczy w charakter Ojca i Syna, i Ducha Uświęcenia, nauczając(*6) ich jak w praktyce(*7) mają stosować wszystko, co wam powiedziałem(*8), a ja – w tym dziele – będę z wami przez wszystkie dni aż do końca tego czasu(*9).
——————–
(*1) Jedenastu – określenie grona Apostołów (bez Judasza).
(*2) Spotkanie na tej nieznanej bliżej górze jest ostatnim zrelacjonowanym przez Mateusza wydarzeniem z ziemskiego życia Jezusa. Jednak z relacji Łukasza (por. Dz 1,9-12) oraz uwag Apostoła Pawła (1 Kor 15,5-7) wiemy, że miały miejsce jeszcze inne spotkania, zanim Jezus wstąpił w Niebiosa z Góry Oliwnej, która znajduje się pomiędzy Jerozolimą a Betanią (por. Łk 24,50).
(*3) Inni tłumaczą: „gdy Go ujrzeli oddali Mu pokłon”. Jednak kłopot z takim przekładem jest dwojaki: (a) słowo eido tłumaczone jako „ujrzeli” nie oddaj dokładnie sensu sytuacyjnego. Eido jest jedną z form czasu przeszłego słowa horao, które oznacza „wpatrywanie się”, „wypatrywanie”, a więc stan oczekiwania. Z kolei występujące również w tekście słowo proskyneo oznacza okazywanie wielkiego szacunku w postawie pokory, co może być realizowane na wiele sposobów od całowania po rękach (dosł. lizania rąk), przez padanie na kolana i bicie czołem. (b) Gdyby przyjąć wersję tłumaczenia: „gdy Go ujrzeli oddali Mu pokłon” to następujące po tym zdanie byłoby zupełnie niezrozumiałe i wskazywałoby, że pośród Jedenastu najbliższych uczniów Jezusa (pomimo wcześniejszego spotkania z Nim na górze w Galilei), dalej było kilku takich, którzy trwale zwątpili i pozostali w takiej pozycji duchowej. Nie wydaje się realne, aby takim ludziom Jezus miał zlecić swój Wielki Nakaz Misyjny. Z uwagi na te dwie obserwacje Redakcja NPD doszła do wniosku, że trafniejsze kontekstowo będzie użycie określenia oczekiwania z pokorą i wątpliwościami, które ustąpiły dopiero po osobistym spotkaniu Jezusa, o czym czytamy w następnym wersecie. Nie znaczy to, iż wtedy od razu nabrali odwagi i zyskali mądrość do realizacji powierzonej im misji. Takie duchowe wyposażenie do misji otrzymali dopiero po zesłaniu przez Chrystusa Jego Świętego Ducha, którym zostali napełnieni (tzn. poddani Jego kontroli), o czym czytamy w Dz 2. Ef 5,18-20 w kontekście Kol 3,16-17 wyjaśnia, że napełnienie Duchem Świętego Boga jest pojęciem ekwiwalentnym do napełnienia Słowem Bożym, którego wcieloną postacią jest sam Jezus Chrystus.
(*4) Tekst grecki NT używa kilku słów na określenie władzy. Tu użyte gr. eksusia ma wydźwięk bardziej autorytetu samego stanowiska czy konkretnej pozycji w strukturze władzy wykonawczej.
(*5) Niektórzy tłumaczą: „chrzcząc ich w imię….” lub „udzielając im chrztu w imię…” zakładając w domyśle jako jedyną możliwą interpretację zrozumienie tego polecenia w sposób religijno-obrzędowy w postaci chrztu wodnego sprawowanego w tzw. „delegacji” autorytetu. Takie dosłowne przekłady wydają się jednak bazować bardziej na preferowanej doktrynie teologicznej niż na źródłowym tekście. Jezus bowiem nawet nie wspomniał tu o wodzie, a greckie słowo baptidzo (w odróżnieniu od innego słowa gr. bapto), którym Mateusz oddał aramejską wypowiedź Jezusa, nie zostało tu powiązane syntaktycznie z wodą, lecz ze słowem imię, które w kulturze semickiej zawsze było zewnętrzną ekspresją wewnętrznej natury bądź charakteru danej postaci, co wyraźnie uwidocznione jest w ST (np. Rdz 29,33; Rdz 30,6; Rdz 32,9; Wj 3,13-14) i NT (np. Mt 1,21). Za taką interpretacją stoi też następujące fakty: (a) wg J 4,2 Jezus sam nikogo nie „chrzcił wodą” (nie zanurzał w wodę), czynili to tylko Jego uczniowie, zanim w pełni pojęli głęboki sens Jego misji i nauczania; (b) wg J 1,33 Jan zwany „Chrzcicielem”, złożył wyraźne świadectwo, iż on sam „zanurza w wodę”, lecz Ten, który po nim (tzn. po Janie) przyjdzie (a więc Jezus), będzie zanurzał ludzi w Ducha Świętego Boga; (c) wg 1 Kor 1,14-16 już Apostoł Paweł zauważył problemy związane z niewłaściwym pojmowaniem tego czym jest zanurzenie/chrzest i rozpoczął korygowanie myślenia wierzących w Koryncie w tej sprawie; (d) chrzest wodny, któremu poddał się Jezus nie miał charakteru „chrześcijańskiego”. To był tzw. żydowski „chrzest janowy”. Trzeba oczywiście przyznać, że Dzieje wysłanników Chrystusa oraz materiały pozabiblijne jak np. Didache, pokazują, że obrządek wodnego chrztu (zanurzenia w wodę) od wczesnych lat chrześcijaństwa był praktyką religijną traktowaną jako dowód nawrócenia. W tym sensie we wczesnym kościele, który systematycznie tracił żydowski charakter i zakorzeniał się coraz mocniej w środowisku nie-żydowskim, zastąpił on inną (funkcjonalnie wręcz analogiczną) praktykę, jaką było obrzezanie. Do niej to powszechnie skłaniali ludzi nawaracających się religijni emisariusze zwani „judaizującymi braćmi”. Nawet sam Apostoł Paweł, od czasu do czasu ulegał wpływom tego typu emisariuszy judaizmu. Zupełnie nie wiemy, czy większy wpływ na rozwój tej praktyki miała tradycja wprowadzona przez Jana zwanego „Chrzcicielem”, czy był to rozwój symbolizmu teologicznego, według którego osoba poddająca się obrzędowi chrztu miałaby komunikować wspólnocie wiary, iż nastąpiło w niej to, co najważniejsze: osobiste zanurzenie się w świętą naturę Boga (zarówno Ojca, Syna jak i Ducha). Wiemy natomiast jak przez wieki praktyka ta mocno ugruntowała się w postaci rytuału religijnego obecnego we wszelkiego typu strukturach eklezjalnych, sprowadzając polecenie czynienia uczniami Jezusa do zwykłej obrzędowości, która cechuje typową dla mas postawę religijności. Prawda jednak jest taka, iż bez autentycznego zanurzenia w naturę i charakter Boga (a więc bez prawdziwej wiary bazującej na Bożym Słowie), i bez zdarcia z siebie starej grzesznej natury (gr. sarks) i obleczenia się w nową (Chrystusową) naturę, wszelka obrzędowość, choćby sięgająca szczytów emocjonalizmu religijnego, nie ma żadnego znaczenia, gdyż: (a) „bez ufnej wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11,6), a także (b) „ci, którzy postępują według starej, grzesznej natury, nie mogą podobać się Bogu” (Rz 8,8). Tak więc o podobaniu się Bogu decydują nie obrzędy religijne, lecz prawdziwa, wewnętrzna przemiana człowieka (gr. metanoia) i zaufanie, jakie człowiek po takiej przemianie, składa w Chrystusie. Kluczowe znaczenie ma dalszego życia po takiej przemianie ma pełnienie woli Ojca (Mt 7,21) w Duchu i w Prawdzie (J 4,23-24). Więcej w Komentarzu NPD → Chrzest; → Sarks i Soma; → Zanurzenie w Chrystusa.
(*6) Tak więc istotą „zanurzania” ludzi w charakter Boga jest nauczanie ich praktycznego przestrzegania Słowa Chrystusa. Cały kontekst NT wskazuje, że chodzi o takie nauczanie, które bazuje na Bożym Słowie i uczy stosowania go w codziennym życiu.
(*7) Gr. tereo. Często słowo to jest tłumaczone jako „strzec” lub „zachowywać”. Jest ono jednak spokrewnione ze słowem theoreo, które oznacza „oglądanie jako widz/świadek naoczny”, „uważne przyglądanie się”, „staranne obserwowanie”. Niezależnie jak zostanie ono oddane w przekładzie trzeba zauważyć, że słowo to wyraźnie odnosi się do nauki praktycznego stosowania zasad, a nie jedynie do ich intelektualnego poznawania. Uczniowie są więc wezwani nie tylko do tego, aby przekazywać innym prawdę o istocie i charakterze Boga, który objawia się w postaci Ojca (hebr. Abba), Syna (ucieleśnionego w Osobie Jezusa Chrystusa) i Ducha Uświęcenia, ale także aby praktycznie nauczać innych trwania w posłuszeństwie Słowu Chrystusa (co dopiero jest wyznacznikiem Chrystusowego uczniostwa).
(*8) Gr. entellomai. Słowo to jest pochodzi od złożenia en (w) oraz tello (kończyć, wprowadzać w czyn, płacić cenę).
(*9) (A) Wielu interpretatorów zbyt uogólnia ten werset wyrywając go z kontekstu. Stawiają go jako bezwarunkową, niezależną od wszystkiego obietnicę, podczas gdy Jezus wypowiedział ją w bardzo ściśle określonym kontekście misji, jaką zlecił swoim uczniom. Powodem, dla którego wiele osób, które same siebie nazywają chrześcijanami, nigdy nie doświadcza bliskości Wszechpotężnego PANA, jest to, że ludzie ci wcale nie stosują się do Słowa Chrystusa, a także nie biorą udziału w misji zleconej przez PANA, gdyż warunkiem bliskiej i aktywnej obecności Chrystusa w życiu człowieka jest zaangażowanie danej osoby w proces czynienia innych uczniami Jezusa. (B) Inni tłumaczą „aż do skończenia tego świata”. W oryginale mamy jednak do czynienia z gr. aion, które oznacza „eon czasowy”. Jezus mówi tu o swojej Obecności poprzez Ducha Uświęcenia, którego misja jest czasowa – ma trwać do końca obecnego eonu dziejów ludzkości. Nie ma w tym nic dziwnego. W nowym eonie czasowym, jaki nastąpi po powtórnym przyjściu Chrystusa i Sądzie, PAN będzie już na stałe obecny pośród swego ludu (por. Ap 21,3-4). Forma w jakiej Jezus wypowiedział te słowa jest analogiczna do tej, jak PAN (JHWH) zwracał się do Abrahama (Rdz 26,3; Rdz26,24), Jakuba (Rdz 28,15; Rdz 31,3) i Mojżesza (Wj 3,12).