Hebr. RUAH HA-KODESZ („Duch Świętości”), gr. TO PNEUMA TO HAGION („Duch Tego Jedynego, Który Jest Święty”; w popularnych przekładach „Duch Święty”). Literalne potraktowanie słowa HAGION jako formy przymiotnikowej, a nie rzeczownikowej (co bardziej oddaje hebrajskie znaczenie tego słowa), nie zawsze pozwala niewprawionemu czytelnikowi Bożego Słowa dostrzec wymiar istoty Ducha Świętego Boga. Jednak dzięki tej uwadze Pawła w Rz 1,16 jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć, że Bóg, który jest Świętym Duchem (por. J 4,24), koncentruje moc swojego działania na przemienianiu ludzkich serc poprzez głoszenie Dobrej Wiadomości o ratunku w Chrystusie (por. także 1 Kor 1,18 oraz 2 Kor 10,4). Lekceważenie tej wielkiej prawdy i poszukiwanie objawów „mocy Bożej” w czymś innym albo postrzeganie Bożego Ducha jako bezosobowej mocy (tradycja judaistyczna) prowadzi nie tylko do niezrozumienia istoty i charakteru działania Ducha Świętego Boga, lecz także do wypaczania zdrowej nauki o Chrystusie.
Ściśle rzecz biorąc, hebrajski termin RUAH HA-KODESZ w dokładnym przekładzie znaczy „Duch Świętości” lub „Duch Uświęcenia”. Zgodnie z 1 P 1,11 jest On Duchem Jezusa Chrystusa, a jednocześnie – jak świadczy o tym całe Pismo – Duchem Świętego Boga. W żydowskim rozumieniu RUAH HA-KODESZ był „Mocą Bożą” (hebr. Ha-Gwura, gr. Dynamis), a więc reprezentował moc i potęgę, jaką dysponuje El Szaddaj (Bóg Wszechmogący). W kulturze Zachodu Ducha Bożego nazywa się często – idąc za popularnymi przekładami Biblii – Duchem Świętym. Jednak nie jest to celny przekład, gdyż nowotestamentowa fraza tłumaczona jako „Duch Święty” brzmi: TO PNEUMA TO HAGION, i składa się z dwóch rzeczowników poprzedzonych dwoma zaimkami określonymi. Funkcja tych zaimków w języku greckim jest podobna do angielskiego the czy niemieckich der, die, das (w przypadku Ducha zaimek HO w 3 os. l.p. przyjmuje formę TO) i wskazuje na konkretny podmiot lub przedmiot. W związku z tym określenie TO PNEUMA TO HAGION należałoby odczytywać: „Duch Tego Jedynego, Który Jest Święty”. Warto przy tym pamiętać, że w tekście oryginalnym słowa te pojawiają się bez rozróżnienia wielkich i małych liter, a także bez spacji pomiędzy nimi. Wszelkie wyróżnienia (jak np. wielkie litery czy interpunkcja) są zabiegami redakcyjnymi tłumaczy, edytorów lub wydawców. Tak więc tradycyjne potraktowanie słowa HAGION jako przymiotnika (jak funkcjonuje to w określeniu „Duch Święty”) nie oddaje rzeczownikowego określenia Boga wyrażonego słowem Święty, zgodnie z sensem hebrajskiego KADOSZ (od którego pochodzi kodesz), używanego np. we frazach „Święty Izraela” czy „to mówi Święty”. Niestety, tradycyjne tłumaczenia nie ułatwiają, niewprawionemu czytelnikowi Biblii zauważenia zasadniczego charakteru i natury Ducha Świętego Boga. Z tych powodów oraz dla zachowania płynności i ułatwienia czytania tekstów, w których występuje fraza TO PNEUMA TO HAGION, Redakcja NPD zdecydowała się zastosować przekład: „Duch Świętego Boga” zamiast tradycyjnego „Duch Święty”. W wyborze tym kierowaliśmy się myślą, aby (jak w grece) mieć dwa rzeczowniki (Duch i Bóg), a świętość Boga oddać w formie przydawki przymiotnej określającej Jego charakter – wszystko zgodnie z zasadniczym sensem terminu greckiego oraz hebrajskiego tytułu, jakim określany jest Najwyższy: „Święty”.
Jednak nie we wszystkich wersetach NT słowa PNEUMA i HAGION występują razem z zaimkami określonymi. Ta obserwacja prowadzi nas do zrozumienia, iż nie każdy zapis w NT używający tych słów opisuje Ducha Świętego Boga. Fraza TO PNEUMA TO HAGION (28 wystąpień w NT) bez wątpienia odnosi się do Boskiej Osoby, jednak inne konstrukcje niekoniecznie. W NT bowiem (a także w Septuagincie) znajdujemy frazy: TO HAGION PNEUMA i pochodne, w których mamy jeden rodzajnik określony, jeden rzeczownik i jeden przymiotnik (14 wystąpień), a także PNEUMA HAGION bez żadnych rodzajników (45 wystąpień).
Gdy w oryginalnym tekście mamy do czynienia z określeniem TO HAGION PNEUMA i pochodnymi (jeden rodzajnik określony z rzeczownikiem i jeden przymiotnik), Redakcja NPD zaproponowała przekład „Duch Uświęcenia” lub „Duch Uświęcający”, w zależności od kontekstu.
W miejscach, w których występuje fraza PNEUMA HAGION i pokrewne (w których nie ma ani jednego rodzajnika określonego), z czym spotykamy się np. w Łk 11,13, mamy do czynienia z jednym nieokreślonym rzeczownikiem (pneuma) i przymiotnikiem (hagion). Taka fraza opisuje raczej duchową postawę serca, które cechuje dążenie do świętości. W Łk 11,11-12 Jezus, mówiąc o modlitwie w kontekście dobroci Bożej, wskazuje, że Bóg chętnie obdarza swe duchowe dzieci „duchem uświęcenia”, jeśli tylko wytrwale o to zabiegają. Czyni to, aby mogły one realizować Jego oczekiwanie o wzrastaniu w świętości, ponieważ On Jest Święty (por. 1 P 1,15-16). W tym wypadku chodzi zatem raczej o duchową postawę uświęcenia (tzn. trwanie w duchu uświęcenia).
W Dz 16,6-10 Duch Jezusa (gr. TO PNEUMA IESU) jest jednoznacznie zidentyfikowany z Duchem Uświęcającym (gr. TO HAGIOS PNEUMA) oraz z Bogiem (werset 10.), a więc również z Duchem Świętego Boga (gr. TO PNEUMA TO HAGION). Także w 1 P 1,10-11 Duch Boży działający w prorokach ST (hebr. RUAH HA-KODESZ) jest jednoznacznie zidentyfikowany z Duchem Chrystusa (gr. PNEUMA CHRISTU). W Rz 8,9 Duch Chrystusa został zidentyfikowany jako Duch Boży.
W dniu Pięćdziesiątnicy Duch Świętego Boga został posłany na Ziemię, by swą powszechną obecnością zastąpić Jezusa. Główną cechą (atrybutem charakterologicznym) tego Ducha, który jest Duchem Chrystusa (por. J 16,14), jest świętość, a zasadniczym celem Jego działania – złożenie świadectwa o Chrystusie (por. J 15,26), co realizuje w dwojaki sposób:
- Przekonując świat o:
(a) jego fundamentalnym grzechu, którym jest brak zaufania do Chrystusa;
(b) Bożym kryterium uznawania ludzi za sprawiedliwych, czyli trwaniu w Chrystusie;
(c) Bożym Sądzie (→ Sąd Ostateczny), który zostanie przeprowadzony przez Jezusa Chrystusa. Jako kryterium tego Sądu zostanie wzięta pod uwagę jedynie praktyczna relacja ludzi z Chrystusem i Jego Słowem (por. J 12,44-48; 1 J 5,12);
- Przekonując Boży lud (a więc tych, którzy złożyli swoją ufność w Chrystusie) o konieczności przejścia przez proces uświęcenia (por. Hbr 12,14).
Ponieważ w oryginale NT w Mt 3,11 i Łk 3,16 znajdujemy określenia Ducha Świętego Boga jako „Istoty płomienistej”, nie jest zaskakujące, iż stosowane są w stosunku do Niego określenia: „rozniecanie (rozpalanie) daru Ducha” (por. 2 Tm 1,6) i „gaszenie Ducha” (por. 1 Tes 5,19). Sam Bóg jest również określany jako „ogień pochłaniający” (por. Pwt 9,3 i Hbr 12,29).
Czasami Duch Boży jest porównywany w Piśmie do „wody żywej” (czyli czystej, źródlanej – por. J 7,38-39). Patrząc z tej perspektywy, nie dziwimy się również napotykanym w Piśmie św. sformułowaniom „zanurzanie w Ducha” (por. Mt 3,11; Mk 1,8; Łk 3,16; Dz 1,5; Dz 11,16), co zwykle jest tożsame również z zanurzeniem w Boże Słowo (por. sens i brzmienie Ef 5,18-19 z przekazem Kol 3,16).
Pismo św. wyraźnie stwierdza, że Jezus po swoim Wniebowstąpieniu nadal przebywa w Niebiosach, a więc na Ziemi Go nie ma. Z kolei wersety Mt 28,20 i J 14,16-18 wyraźnie wskazują, iż zesłany przez Niego Duch jest Osobową Postacią, w której On sam – tzn. Jezus – postanowił towarzyszyć swym uczniom na Ziemi do końca obecnego świata (obecnego wieku, eonu – por. Mt 28,20b). Aby lepiej zrozumieć, jakie to pociąga za sobą różnice, przyjrzyjmy się sposobowi działania Bożego Ducha w czasach Starego i Nowego Przymierza.
W Starym Przymierzu Duch Boży oddziaływał na społeczność wierzących (Izrael) w szczególny sposób – tylko przez pojedynczych przedstawicieli (proroków, królów, kapłanów). Tylko oni byli namaszczani Duchem. W Nowym Przymierzu Bóg również wpływa na społeczność wierzących – na żywe Ciało Chrystusa, zwane Oblubienicą Chrystusa, ekklesią lub kościołem (w sensie lokalnego zgromadzenia wierzących) – lecz w ramach tego Przymierza Duch Boży został wylany powszechnie, na całą tę zbiorowość. O ile więc w Starym Przymierzu poszczególni ludzie byli wyróżniani namaszczeniem Bożym Duchem, o tyle w Nowym Przymierzu nikt nie jest wyróżniany, gdyż Duch Boży został dany powszechnie wszystkim wierzącym (tzn. tym, którzy trwają w posłuszeństwie Chrystusowi i Jego Słowu). Relacja człowieka trwającego w zaufaniu do Boga z Bożym Duchem Uświęcenia ma charakter dynamiczny, tzn. Bóg wyposaża osobę, która jest Mu posłuszna, w zdolność do zrealizowania Jego woli. W tym celu udziela takiemu człowiekowi potrzebnej mocy, wskazówek (mądrości), a także daje mu swoje prowadzenie. Stąd tak często w opisach działania Ducha Świętego Boga pisarze NT używają słów gr. dynamis („moc”, „zdolność”, „umiejętność”) oraz dynamai („móc”, „potrafić”, „zdołać coś uczynić”). Celem tej dynamicznej relacji z Duchem Wiekuistego Boga jest przygotowanie wierzących do realizacji tych samych dwóch celów, które stanowiły zasadniczy wektor służby Jezusa Chrystusa na Ziemi:
1) ratowania innych ludzi przed nadciągającym na ten świat Bożym gniewem i czekającym ich wiecznym potępieniem (przez głoszenie im Dobrej Wiadomości o ratunku, jaki jest w Jezusie Chrystusie, oraz czynienie ich uczniami Jezusa);
2) przeciwstawiania się grzechowi w ich osobistym życiu (Duch przeprowadza ich przez osobisty proces uświęcenia – por. Hbr 12,14).
Skoro zaś relacja człowieka z Duchem Świętego Boga jest dynamiczna, oczywistością jest, iż w żadnej mierze nie jest statyczna. Nie ma zatem charakteru „biletu do nieba” czy „polisy ubezpieczeniowej o nazwie «wieczne namaszczenie»”, które byłyby niezależne od faktycznego, osobistego posłuszeństwa człowieka Bogu. Relacja ta – podobnie jak wierne trwanie w małżeństwie – ma charakter funkcjonalny i w tym sensie jest pożądana, ale i opcjonalna. Jej podstawą jest trwanie człowieka w zaufaniu do Najwyższego i wytrwanie w najszerzej pojętym posłuszeństwie wobec Jego Ducha (por. Dz 5,32). Niestety, możliwa jest również sytuacja, w której człowiek zdecydował się na życie według własnych priorytetów (wolna wola) i pomimo wcześniejszego zakosztowania działania Ducha Uświęcenia (który obficie niczym deszcz sprowadzał na niego Boże błogosławieństwo z Niebios – por. Hbr 6,4-5) przestaje pełnić wolę Najwyższego. Jest to negatywna konsekwencja faktu, że Bóg wyposażył ludzi (na swój obraz) w wolną wolę, a co za tym idzie – dał im możliwość swobodnego wyboru (podobnie jak to jest w małżeństwie). Uczynił tak, ponieważ miłe Mu są szczera wierność i posłuszeństwo wypływające z postawy ofiarnej miłości agape. Jeśli więc ktoś doświadczył wspaniałości świętego i hojnego Bożego błogosławieństwa, a mimo to po jakimś czasie okazał się bezowocny (czyli okazał się glebą, która wbrew użyźnianiu Słowem nadal rodzi tylko ciernie i osty – por. Mt 13,22), to w końcu i on zostanie uznany za bezużytecznego i – jak nieużyteczna gleba zasługująca na przekleństwo i wypalenie ogniem – również zostanie przeklęty i wydany na działanie płomieni Bożego gniewu.
Niestety, coraz częściej ostatnio słyszy się opinie (zakorzenione głównie w ekstremalnej teologii charyzmatycznej) przedstawiające Bożego Ducha wręcz jako źródło „efektów specjalnych” (tzw. manifestacji „mocy”) podobnych do tych, które można zobaczyć w filmach science fiction lub sztuczek rodem z rozrywkowych programów TV prezentujących zawodowych prestidigitatorów. Jednak dzięki uwadze poczynionej przez Apostoła Pawła w Rz 1,16 rozumiemy, że Bóg, który sam w sobie jest Postacią Duchową (por. J 4,24), moc swego działania koncentruje na przemienianiu ludzkich serc, do czego używa swego Słowa. Dlatego głoszenie prawdziwej Dobrej Wiadomości o ratunku w Chrystusie (por. Mt 28,18-20; 1 Kor 1,18; 2 Kor 10,4) jest tak ważne i ma potężne wsparcie realnej Bożej mocy. Lekceważenie tej wielkiej prawdy i poszukiwanie objawów „mocy Bożej” w czymś innym prowadzi nie tylko do niezrozumienia istoty działania Ducha Świętego Boga, Jego charakteru i celów, ale również do wypaczania zdrowej nauki o Chrystusie. W całym NT widzimy, że Duch Boży nazywany jest także Duchem Chrystusa oraz Duchem Uświęcenia lub Duchem Uświęcającym (gr. TO HAGION PNEUMA). Zgodnie ze słowami Jezusa Duch jest inną Postacią Osobową Jedynego Boga Stwórcy wszechświata, w której objawia się Ten Jedyny, Który Jest Święty. Osobowy charakter Bożego Ducha jest więc odzwierciedleniem istoty i charakteru świętego Boga (por. J 4,24).
Z tego powodu niezwykle przykre oraz hańbiące jest to, iż w niektórych wspólnotach, zgromadzeniach czy kościołach, które same siebie zwą chrześcijańskimi, wznieca się niewłaściwą ekscytację wokół spraw całkowicie pobocznych i w centrum nauczania stawia się przekaz o „efekciarskim” działaniu rzekomego Ducha Świętego. Głosiciele takich nauk twierdzą, że zasadniczym znakiem działania Ducha Świętego są przede wszystkim glosolalia (rozumiana przez nich jako mówienie rzekomymi językami anielskimi) lub innego typu zewnętrzne „manifestacje Ducha”. Nic bardziej mylnego. Głównym i absolutnie zasadniczym przejawem działania Ducha Świętego Boga jest prowadzenie grzeszników do opamiętania pod wpływem Bożego Słowa, zwracanie ich ku Chrystusowi oraz skłonienie ich do złożenia całej swej nadziei i ufności wyłącznie w Chrystusie. Tak złożone sercem zaufanie (wiara) prowadzi ludzi do prawdziwego poddania się Bogu w posłuszeństwie pełnienia woli Ojca w Niebiosach. Kolejne kroki działania Bożego Ducha w ludziach wierzących polegają na kształtowaniu w nich charakteru Jezusa (proces uświęcenia), co – jak wyżej wspomniano – rodzi w nich osobiste pragnienie unikania grzechu oraz wzrastanie w ofiarnej Bożej miłości (por. 1 Kor 12,31-13,8; Ga 5,22-23).
Powtórzmy: zgodnie z nauczaniem NT celem i zadaniem Ducha Bożego w odrodzonym duchowo człowieku jest wypełnianie go (napełnianie, nasycanie) Słowem Bożym, tzn. prowadzenie go w codziennym myśleniu i postępowaniu przez objaśnianie mu Bożego Słowa. Najstosowniejszym więc określeniem działania Ducha jest Jego zdolność oświecania człowieka (por. Ef 1,17), aby mógł on w całej mądrości i świętości pojąć znaczenie Bożego Słowa i praktycznie wprowadzać w życie wolę Boga Wiekuistego.
Chociaż Duch Boży jest niezmienny (niezmienny bowiem jest Bóg), to zauważamy w Biblii pewne niuanse Jego działania między ST a NT. O ile w czasach Starego Przymierza nie był On wylany powszechnie, lecz co najwyżej zstępował na wybranego człowieka (namaszczając go zewnętrznie, jak miało to miejsce w wypadku proroków) i wręcz przymuszał go do określonego działania i przemawiania – komunikowania Bożego przesłania – o tyle w NT wyraźnie widzimy, że Duch został wylany powszechnie (por. Jl 3,1-2; Dz 2,17-18). Teraz, zamiast namaszczenia zewnętrznego, kieruje się do wnętrza człowieka, by dokonać przemiany jego serca (motywacji), a więc dokonać odnowy wewnętrznej człowieka (por. Hbr 10,16), czyli jego uświęcenia (por. Hbr 12,14).
Z Ga 4,6 wynika, że miejscem w człowieku, na które oddziałuje Duch Boży, jest serce. Nie chodzi tu oczywiście o narząd wewnętrzny (mięsień sercowy pompujący krew), ale o symboliczne określenie, wzięte z kultury żydowskiej, opisujące wewnętrzny ośrodek decyzyjny i motywacyjny człowieka. To miejsce wydaje się zresztą jedynym sensownym dla przemiany człowieka. W rozumieniu semickim (inaczej niż we współczesnej kulturze Zachodu) serce nie miało nic wspólnego z emocjami (ośrodkiem emocji w antropologii biblijnej były nerki). A skoro wyrazem osobistej ufności do Boga ma być pełne poddanie Najwyższemu oraz ukorzenie się przed Nim w posłuszeństwie, to ośrodek woli należy do tej sfery egzystencji człowieka, nad którą powinien panować Boży Duch Świętości. Zatem serce – w znaczeniu biblijnym – jest siedzibą ducha człowieczego, który wpływa na obszar jego sumienia i który jest odpowiedzialny za jego decyzje w relacjach ze światem duchowym (niematerialnym). To właśnie przez człowieczego ducha Bóg swoim Duchem komunikuje się z człowiekiem i oddziałuje na niego.
Jak to ukazuje Paweł w Ef 1,12-14, gdy człowiek szczerze składa swoją ufną nadzieję w Chrystusie, zostaje zanurzony w Ducha Bożego (zapieczętowany Duchem Uświęcenia). Na to samo wskazuje Apostoł Piotr w 1 P 1,16. Oznacza to, że duch człowieka – po jego duchowym narodzeniu – wchodzi w osobistą relację z Duchem Bożym. W ten sposób Duch Świętego Boga ma bezpośredni dostęp do ludzkiego serca. Jednak to odpowiedzialnością człowieka jest dbanie, by ta relacja pozostała czysta, żywa i dynamiczna. To człowiek musi zadbać o to, by nie doprowadzić swego serca do skamienienia (jako to uczynił faraon – por. Rz 9,17-18 – czy znaczna część narodu żydowskiego – por. Rz 10,18-21; Rz 11,7-10), nie gasić (tłumić) swego ducha (por. 1 Tes 5,19), a tym bardziej nie zasmucać Bożego Ducha (por. Ef 4,30), nie sprzeciwiać się Mu (por. Dz 7,51) ani Go nie okłamywać (por. Dz 5,3), nie obrażać Go (por. Hbr 10,29) ani tym bardziej nie wystawiać na pośmiewisko czy szyderstwo (por. Hbr 6,4-6).
Wersety Ga 4,6-7 pokazują również, że cudowną konsekwencją duchowego narodzenia z Bożego Ducha (por. J 3,3-7) jest otrzymanie prowadzenia drogą duchowego wzrostu do stania się osobą dojrzałą i przygotowaną do prawnego objęcia wiecznego dziedzictwa (gr. hyios). Gdy człowiek rodzi się duchowo (nowe narodzenie), jest duchowym niemowlęciem (gr. nepios por. Hbr 5,13), które powinno umacniać się i wzrastać, aż do osiągnięcia dojrzałości (gr. hyios). W tym czasie jego umysł, serce i charakter mają zostać przemienione na wzór umysłu, serca i charakteru Jezusa. Człowiek prowadzony tą drogą przez Ducha Świętego Boga przestaje się lękać Boga (np. jako surowego sędziego czy policjanta), a zaczyna widzieć w Nim kochającego i troskliwego Ojca (hebr. Abba). Przestaje nosić w sercu inne fałszywe obrazy Boga głoszone przez świat lub siły ciemności (np. jako zgrzybiałego starca, który stracił kontrolę nad światem), a zaczyna w Nim widzieć wszechpotężnego Stwórcę całego stworzenia, który skutecznie zarządza wszechświatem. Czy taka zmiana postrzegania Najwyższego sprawia, że Bóg przestaje być Sędzią, którego straszliwy gniew pochłonie zepsuty świat? Absolutnie nie! Trzeba jednak zrozumieć, że choć gniew Boga nadal skierowany jest przeciwko wszelkiej bezbożności (por. Rz 1,18), to swoje dzieci (czyli wszystkich składających w Chrystusie ufność i nadzieję), które wytrwają w Chrystusie i przejdą proces uświęcenia (por. Hbr 12,14), Bóg w Dniu Sądu potraktuje z miłością i łagodnością (por. Ef 2,7). Tę fundamentalną prawdę Duch Świętego Boga objawia w sercach ludzi trwających W CHRYSTUSIE. Pierwszym owocem zanurzenia się W CHRYSTUSA i trwania w Nim jest przemożne wewnętrzne pragnienie życia w czystości (bez grzechu). Zewnętrznie owoc ten widoczny jest w postawie opisanej przez Pawła w Ga 5,22-24, a także w 1 Kor 13,4-8. Takie przekształcanie wnętrza człowieka (proces jego uświęcania) jest głównym zadaniem Ducha Świętego Boga w życiu ucznia Jezusa.
W szczególny sposób Duch Boży działa w społeczności wierzących (gr. ekklesia), czyli w lokalnej wspólnocie wiary (zwanej także kościołem). Taką społeczność Duch Boży umacnia i buduje jako Boży dom (por. 1 P 4,16-17), tzn. duchowe mieszkanie Boga (por. Ef 2,22). To właśnie społeczność wierzących została nazwana przez Apostoła Pawła „Świątynią Ducha” (por. 1 Kor 3,16). Do jej budowania Duch Chrystusa udziela poszczególnym wierzącym → darów duchowych, jednak nie po to, by oni sami chlubili się nimi, lecz aby ich używali do budowania CIAŁA CHRYSTUSA – żywej wspólnoty ludu Bożego myślącej i postępującej jak Chrystus, którego głoszą. Równolegle Duch Świętego Boga przekonuje niewierzących o grzechu, sprawiedliwości i sądzie (por. J 16,8), aby doprowadzić ich do zaufania Bogu W CHRYSTUSIE (por. J 16,9-11). Bez wątpienia zatem cała posługa Ducha Świętego Boga jest zogniskowana na Chrystusie – na przyprowadzaniu ludzi do Niego i na zakorzenianiu ich w Nim; na duchowym przekształcaniu charakteru każdego człowieka na wzór charakteru Chrystusa. Duch Świętego Boga nie promuje sam siebie. Ciekawe określenie tej funkcji Ducha Bożego jako Vicarius Christi wprowadził do teologii Tertulian (150-240 r. n.e.), stwierdzając, że żaden człowiek nie może się zwać zastępcą Chrystusa na Ziemi, gdyż takim zastępcą jest wyłącznie Duch Świętego Boga.
Bóg oczywiście działa, jak chce, ale swoje Słowo dał przecież po to, by ludzie uczyli się z niego, a nie lekceważyli je lub, co gorsza, odrzucali. Głupotą zatem jest rezygnacja z Prawdy i Mądrości Bożej. Słowo Boże zaś pokazuje, że świętość życia (tzn. całkowite zorientowanie życia na Świętego Boga), czystość postępowania, która wynika ze świętości (tzn. z unikania grzechu), posłuszeństwo woli Boga oraz przekazywanie i pomnażanie owocu Jego ofiarnej miłości agape (tzn. takiej, która wyświadcza dobro również tym, którzy na nie wcale nie zasługują) są w życiu człowieka FUNDAMENTALNYMI ZNAKAMI OBECNOŚCI Ducha Świętego Boga (Ducha Chrystusa, Ducha Świętości). Nauczanie czegokolwiek innego jest zbaczaniem z głównej drogi Prawdy Bożego Słowa, odchodzeniem od Dobrej Wiadomości o ratunku w Chrystusie.
Biorąc pod uwagę powyższe, dochodzimy do wniosku, że koncentrowanie nauczania na rzekomych „manifestacjach” Ducha jest w najlepszym wypadku dowodem rozpasanej cielesności głosicieli tych „manifestacji”. Ludzie ci bowiem stawiają w centrum swojego zainteresowania doznania psychofizyczne, a nie wiarę (zaufanie do Bożego Słowa). Kierują swoją uwagę na to, co w ostatecznym rozrachunku nie ma żadnego znaczenia, gdyż wiąże się z cielesnością człowieka, z jego naturalnymi reakcjami, a nie z jego duchem, na którym Duch Boży chce złożyć swój trwały znak (odcisk pieczęci). Jeśli nawet przeżycia, jakich ludzie doznają na styku rzeczywistości ziemskiej z rzeczywistością duchową, są faktem, to w żadnym wypadku nie powinny one stanowić drogowskazu w życiu chrześcijańskim. Przeżycia (emocje) towarzyszą wszystkim ludziom, także tym, którzy tkwią w pogaństwie. Takie same emocje czy przeżycia są dobrze znane i opisane w kultach pogańskich i manifestacjach demonicznych. Tymczasem uczniowie Jezusa powinni kierować się w życiu nie przeżyciami czy fizycznymi doświadczeniami, lecz zaufaniem do Słowa Chrystusa (Słowa Bożego). Taka postawa jest w Biblii nazywana wiarą (zaufaniem do Najwyższego).
Trzeba z całą mocą podkreślić, że w wielu miejscach, w których nie ma jasnego głoszenia prawdziwej Dobrej Wiadomości o ratunku w Chrystusie (będącej przecież mocą Bożą do zbawienia każdego człowieka – por. Rz 1,16), dzieją się również zdumiewające cuda poświadczane przez lekarzy i setki czy nawet dziesiątki tysięcy świadków. Następują cudowne uzdrowienia, przekazywane są proroctwa, które w jakiejś mierze – biorąc to po ludzku – spełniają się. Są one nawet opisywane w Biblii (por. Dz 8,9). Często znaki te nazywane są nawet „znakami z nieba”, jednak zawsze kluczowe pozostaje pytanie: czy rzeczywiście są to znaki od Boga? Czy są to manifestacje działania Ducha Świętego Boga? Na to pytanie sam Jezus daje odpowiedź w Mt 7,21-23. Mówi tam, że w Dniu Ostatecznym za bezprawne uzna On działania pewnych osób czy sił, które wyznając Go jako PANA, potrafiły prorokować, wyganiać demony czy nawet dokonywać cudów. Jednak ostatecznie powie tym ludziom (siłom), by odstąpili precz od Niego, gdyż nigdy nie miał z nimi osobistego związku (to właśnie znaczą słowa: „(…) nigdy was nie znałem”). Mając więc w pamięci tę wypowiedź Chrystusa, musimy wnikliwie badać to, o czym czasami słyszymy, czytamy, a nawet to, co widzimy na własne oczy. Jeśli te manifestacje nie prowadzą jasno do pełnienia woli Boga W CHRYSTUSIE (por. Mt 7,21b; Ef 2,10), która została objawiona w Bożym Słowie, a więc do prawdziwego uświęcenia życia (por. 1 P 1,14-16), to nie można im ufać ani budować na nich swojej wiary. W najlepszym bowiem razie mogą to być osobiste psychosomatyczne doświadczenia ludzi, którzy pobłądzili z dala od głównego przesłania Dobrej Wiadomości o ratunku w Chrystusie. W najgorszym – zwodzenia demoniczne, których celem jest oszukanie i związanie ludzkiego umysłu, tak aby przeniósł swoją uwagę z centrum Bożego przesłania, jakim jest Chrystus, na kogoś lub coś innego. Dlatego musimy być tak bardzo ostrożni w odpowiadaniu na „duchowe manifestacje” dokonujące się przed naszymi oczami. Szatan bowiem, próbując dorównywać Bogu, stara się imitować wszelkie Boże działania. Jego zwodzenie łatwo można zrozumieć na przykładzie pozamałżeńskich pożądań i namiętności emocjonalnych oraz relacji seksualnych, które świat nazywa „miłością”. Tego rodzaju zwodzenie dokonuje się we współczesnym świecie na każdym kroku. To samo dzieje się z rzekomymi „objawieniami” i „duchowymi manifestacjami”.
Wiele imitacji działania Ducha Świętego Boga może być trudnych do szybkiego rozpoznania. Z tego powodu Jan Apostoł w swoim pierwszym liście wzywa wierzących do wnikliwego badania duchów (por. 1 J 3,24; 1 J 4,1). W procesie tym powinniśmy kierować się prostą zasadą, że idziemy tylko za tym, co jednocześnie spełnia wszystkie poniższe warunki:
1) znajduje jasne potwierdzenie w Bożym Słowie;
2) prowadzi nas do szczerego poszukiwania Bożej woli i posłusznego jej wypełniania;
3) prowadzi nas do życia w świętości i czystości;
4) stawia Chrystusa w samym centrum naszego życia (jako PANA).
Warunki te są znakomitym duchowym kompasem, a ich spełnianie jest dowodem działania Ducha Świętego Boga w życiu człowieka.
Niestety, w dzisiejszych czasach podążanie za przeżyciami, a nawet za osobistym doświadczeniem, zamiast głębokiego, osobistego zakorzeniania się w Prawdzie Bożego Słowa niebezpiecznie potęguje się w wielu kościołach na całym świecie. Szczególnie mocno narasta to od lat 50. ubiegłego stulecia. Ciekawa dla wielu może być obserwacja, iż w tym samym okresie widzimy w świecie szerzenie się pewnego światopoglądu, który nazywamy postmodernizmem. Filozofia ta w skrócie mówi, że nie ma prawdziwych, fundamentalnych wartości i że wszystko jest względne. Twierdzi wręcz, że wbrew J 15,26 oraz J 16,13 nie istnieje prawda absolutna, a każdy człowiek ma swoją względną prawdę, która dla niego samego jest wyrocznią – w myśl zasady: „Ty masz swoją prawdę, a ja mam swoją. Nie wtrącaj się więc do mojego życia i nie przekonuj, że istnieje jakaś prawda absolutna”. Tymczasem Jezus wyraźnie wskazuje, że Jego Duch jest Duchem Prawdy, a Jego Słowo jest Słowem Prawdy (por. J 6,63; J 14,6; J 14,16-17; J 16,13; J 17,17).
Wygląda więc na to, że wiele poglądów i nurtów teologicznych, jakie w kościołach wykształciły się od tego czasu, jest pokłosiem takiego myślenia. Ten owoc grzesznej ludzkiej natury (por. Ga 5,19-21) stał się zasiewem pod rozliczne zwodnicze koncepcje teologiczne, szczególnie te, które dotyczą kwestionowania wiarygodności Bożego Słowa oraz wypaczania roli Ducha Świętego Boga. Przełożyły się one na niewłaściwe zrozumienie → darów duchowych i doprowadziły do wielu podziałów w Ciele Chrystusa.
Związek Ducha Chrystusa (Ducha Bożego) i Słowa Chrystusa (Słowa Bożego) jest nierozerwalny. Duch Boży przemawia Słowem Bożym, a przekaz tego Słowa jest możliwy do zrozumienia tylko w Bożym Duchu Uświęcenia.
Duch Świętego Boga i Duch Chrystusa są jedną i tą samą Postacią. Jezus, zapowiadając posłanie Ducha, stwierdził, że On sam jest Przewodnikiem, Doradcą, Adwokatem (gr. Parakletos – por. J 14,16; 1 J 2,1) i że pośle do uczniów (por. J 15,26; J 16,7) inną Postać Przewodnika, Doradcy, Adwokata (gr. Parakletos), aby z nimi był na zawsze (por. J 14,16). Słowo „inny” (gr. allon od gr. allos) oznacza inną postać czegoś, co dalej jest tej samej natury. Różni się ono od słowa gr. heteron (od gr. heteros), które opisuje coś innego co do rodzaju (coś o innej naturze – por. 2 Kor 11,4). Porównanie wypowiedzi Jezusa z Mt 28,20 i J 14,16-18 wyraźnie pokazuje, że zapowiadany przez Niego Parakletos (Duch Świętego Boga) jest tą Boską Postacią, w której Jezus będzie towarzyszył swym uczniom do końca obecnego świata (obecnego wieku, eonu).
Jednym z największych problemów współczesnego chrześcijaństwa (obok niewłaściwego nauczania o → Bożej miłości) jest błędna interpretacja natury, funkcji i sposobów działania Ducha Świętego Boga. Budowane są fałszywe teologie oparte na cielesnej uczuciowości różnego typu „nauczycieli”, którzy z wnętrza swej przesiąkniętej rozbuchanymi emocjami ludzkiej natury budują konstrukty teologiczne mówiące o „powalającej mocy ducha”, formowaniu „tuneli duchowego ognia”, histerycznym zaśmiewaniu się „pod wpływem ducha”, „namaszczaniu duchem” prowadzącym do rzekomych „proroctw pod wpływem ducha”, w których – jak sami twierdzą (wbrew Hbr 1,1-4) – Bóg rzekomo „mówi do nich” i przekazuje im „nowe prawdy”, które wcześniej nie były ujawnione. Ludzie ci nadmiernie koncentrują się na tekstach mówiących o „darach duchowych”, w tym na „mówieniu językami (dosł. „na językach” – pisownia wzięta z publikacji tych nauczycieli), którym nadają znaczenie niemające nic wspólnego z Prawdą Bożego Słowa w tym zakresie. Ich ekstatycznym praktykom często towarzyszy „wypędzanie demonów” z ludzi, których najczęściej sami „opętali” swym emocjonalizmem. Nauczają o „zanurzaniu w ducha”, jakby chodziło o wejście w obłok mgły, w której ludzie nic dalej nie widząc, muszą się kierować własnymi rozchwianymi emocjami oraz „pomocą” tych, którzy sami siebie oferują za „przewodników” (por. Mt 15,14; Mt 23,13-33). Często ludzie ci mówią o „poczuciu szczególnej obecności ducha” w danym miejscu i o „odczuwaniu ducha poruszającego się” w miejscu, w którym się znajdują. Czasami „wzywają ducha, aby zstąpił” na dane miejsce lub grupę ludzi, co od razu pokazuje, że w tego typu wezwaniach nie może chodzić o Bożego Ducha Świętości, który raz na zawsze został powszechnie wylany na świat w Jerozolimie w dniu Pięćdziesiątnicy – i w tym zakresie nic się nie zmieniło. Opisane wyżej zachowania pokazują, że tego typu nauczanie jest jednym wielkim zwodzeniem, które uwagę osób szczerze poszukujących Boga odciąga od Bożego Słowa i nadaje osobistym emocjom autorytet ponad autorytetem Słowa Chrystusa. Emocjonalizm takich nauczycieli zwykle nie uwzględnia głównego przesłania Chrystusowego nauczania o konieczności wzrastania w osobistym uświęceniu (por. Hbr 12,14), ugruntowywaniu się w Słowie Chrystusa (por. J 12,48) i pełnieniu woli Ojca Niebiańskiego objawionej przez Chrystusa (por. Mt 7,21-23). Emocjonalizm nauczania takich fałszywych nauczycieli sprawia, że wiele osób nieznających Bożego Słowa skłania się do zaufania im, gdyż biorą ich za szczere sługi Chrystusa. Kłopot z tego typu „szczerością” polega jednak na tym, że gdy jest oderwana od Prawdy Bożego Słowa (choćby nawet tylko częściowo), staje się łatwo pożywką dla duchowego świata ciemności, któremu najbardziej zależy właśnie na odrywaniu ludzi od Chrystusowego Słowa i Jego Ducha Uświęcenia. W tej batalii emocjonalizm grzesznej ludzkiej natury staje się jednym z głównych narzędzi działania sił ciemności. Jezus ostrzegał przed takimi zwodzicielami, podkreślając wagę przemiany serca człowieka, która ma być widoczna praktycznie w duchowym owocu uświęcenia (por. Mt 7,15-27). Cały przekaz NT mówi wyraźnie, że zbawienie od grzechu (czyli uwolnienie od mocy, wpływu i konsekwencji grzechu) dokonuje się przez wiarę, a więc przez zaufanie Słowu Chrystusa (por. Rz 10,17), a nie przez emocje. Emocje oczywiście są obecne w życiu każdego normalnego człowieka, ale nigdy nie powinny być jego przewodnikiem na Drodze Chrystusowej. Niech służą lepszemu zrozumieniu innego człowieka i jego problemów (empatia), ale powinny być odseparowane od zdrowego poznawania Prawdy przez Słowo Chrystusa.
Patrz też → Duch Uświęcający (Duch Świętości); → Hermeneutyka biblijna.