NT wspomina o sytuacjach, w których Duch Boży zstępuje na człowieka. Dobrze widać to w opisie chrztu Jezusa w Jordanie (por. Mt 3,13-17; Łk 3,21-22). W czasie tego wydarzenia Duch Boży zstąpił na Jezusa łagodnie, niczym synogarlica. Mateusz w swej narracji nie mówi, że Duch Boży przyjął postać synogarlicy, ale że spoczął na Jezusie łagodnie „jak synogarlica” sfruwająca z góry. Gdyby Duch Boży przyjął postać synogarlicy, wówczas trzeba by mówić o kolejnym Bożym wcieleniu (tym razem innym niż ludzkie), a przecież Biblia wyraźnie mówi, że Jezus jest jedynym obrazem niewidzialnego Boga (por. Kol 1,15), a więc jedynym wcieleniem Boga. W ikonografii religijnej interpretacja tego fragmentu znacznie wykroczyła poza relację biblijną i wprowadziła wiele chaosu w sprawy zrozumienia natury Ducha Bożego w człowieku.
Oczywiście mogą zrodzić się pytania: czy Duch Boży musiał zstąpić na Jezusa? Czy Jezus wcześniej nie miał Bożego Ducha? Słowo Boże mówi, że Jezus od samego poczęcia był Bożym Chrystusem, więc z Jego perspektywy nie było jakiejkolwiek potrzeby zstępowania Ducha. Jednak było to potrzebne ludziom. To dla nich, dla zaświadczeniu o Bożym pochodzeniu całej misji Jezusa, u progu Jego publicznej służby, Bóg postanowił złożyć ludziom dobitne świadectwo i objawił się podczas chrztu Jezusa w trzech Postaciach.
Ta łagodność zstępowania Ducha Bożego dostarcza niezwykle ważnej obserwacji, a mianowicie takiej, że Boży Duch zstępujący na człowieka nie powala go, jak twierdzi wielu fałszywych nauczycieli, ale przenika ducha człowieczego, uzdolniając go do poddania się Bogu w posłuszeństwie Jego Słowu i życiu w uświęceniu. Moc, którą Duch Boży wnosi w życie człowieka, służy wzmocnieniu ducha człowieka i obdarowaniu go siłą do zwycięskiego pokonywania grzechu, a nie do fizycznego „powalania”. Zresztą Pismo św. wyraźnie mówi w Dz 5,32, że Bóg udziela swego Ducha tylko tym, którzy są Mu posłuszni. Nie należy zatem się spodziewać, by fałszywi nauczyciele mieli w sobie Ducha Uświęcenia. A skoro powołują się na bycie pod wpływem ducha, to najwyraźniej musi to być inny duch niż Duch Chrystusa. Nie inaczej było w czasach Jezusa i Apostołów (por. Dz 19,13-17). W NT znajdujemy świadectwa tego, że duchami, które targały ludźmi lub powalały ich na ziemię, były duchy ciemności (por. Mk 1,26; Łk 4,35; Łk 9,39; Łk 9,42; Dz 19,16). Należy zatem przyjąć, że wszelkie nauczanie o „powalaniu duchem” czy „padaniu pod wpływem ducha” jest ewidentnym zwodzeniem, które wdarło się do środowiska chrześcijańskiego przez fałszywych proroków i fałszywych nauczycieli, aby wypaczać prawdę Bożego Słowa.
Umacniające do życia w uświęceniu działanie Ducha Bożego może co jakiś czas objawiać się w człowieku również po to, aby sprawdzać daną osobę w zakresie jej wierności Bożemu Słowu. Taka sytuacja miała miejsce w życiu Jezusa. Po chrzcie w Jordanie Duch Boży wyprowadził Go na pustkowie, by tam – przed rozpoczęciem publicznej służby – został „poddany testowi” (por. Mt 4,1-11). Gdy Jezus przechodził duchowy egzamin, natychmiast pojawił się diabeł, który zaczął Go kusić. W tekście użyte zostało słowo gr. peiradzo, które można tłumaczyć zarówno jako „test” („próba”), jak i „pokusa”, w zależności od tego, kto jest inicjatorem opisywanego działania. Typowe jest to, że gdy Bóg poddaje wiarę człowieka próbie, natychmiast zjawia się szatan (lub jego wysłannicy), by w tym samym czasie kusić człowieka do łatwiejszych lub przyjemniejszych rozwiązań. Przypomina to nieco sytuację, w jakiej młodzi ludzie znajdują się podczas egzaminu maturalnego (tzw. egzaminu dojrzałości). Młodzież bierze udział w tym sprawdzianie, by udokumentować dojrzałość posiadanej wiedzy, jednak w trakcie testu jest często kuszona, by ściągać, co jest przecież całkowicie przeciwne idei tego egzaminu. Podobnie było z Jezusem. On też był poddany pokusom, ale je przezwyciężył. Ważną wskazówką dla Jego uczniów jest to, by w sytuacjach peiradzo pamiętać, jak postępował Jezus. On trwał w prawdzie Bożego Słowa (por. Mt 4,4; Mt 4,7; Mt 4,10). Znajdując się w ogniu pokus, pamiętajmy, że dysponujemy również szczególną obietnicą Bożego Słowa odnoszącą się do peiradzo – 1 Kor 10,13.
Innym zadaniem (oprócz prowadzenia w uświęceniu), które Duch Boży pełni w człowieku wierzącym, jest wdrażanie go do samodyscypliny opartej na trzeźwym myśleniu, powściągliwości i samokontroli (por. 2 Tm 1,7).
W życiu osób niepolegających na Chrystusie Duch Boży pełni zupełnie inne zadanie. Jest On tym, który prowadzi ich do opamiętania się i zanurzenia w Chrystusa. Duch dokonuje tego przez przekonywanie świata:
1) o grzechu polegającym na tym, że ludzie nie ufają CHRYSTUSOWI;
2) o Bożej sprawiedliwości, która jest dostępna tylko W CHRYSTUSIE, i
3) o sądzie, którego nad wszystkimi, włącznie z szatanem, dokona CHRYSTUS (por. J 16,8–11 oraz Mt 12,20; J 3,19; J 5,22; J 14,6).
Tylko wobec tych, którzy na to działanie Ducha odpowiedzą złożeniem swej ufności w Chrystusie, Duch Boży kontynuuje swe dzieło, otaczając Chrystusa chwałą w ich myślach i sercach (por. J 15,26 oraz J 16,14) oraz prowadząc ich przez resztę życia w procesie uświęcenia, którego celem jest upodobnienie ich charakterów do charakteru Chrystusa (por. 1 P 1,16; Hbr 12,14). Sprawa świadectwa, które składa Duch Chrystusa, jest zatem bardzo czytelna. Tam, gdzie Chrystus jest otaczany chwałą (a w Nim także Ojciec), tam bez wątpienia mamy do czynienia z działaniem Bożego Ducha. Tam zaś, gdzie jakaś inna osoba odbiera chwałę, tam nie ma Ducha Bożego, lecz jest duch zwodzenia pochodzący z ciemności i starający się odciągnąć ludzi od Chrystusa. Duch zwodzenia czyni wszystko, aby zwrócić myśli ludzi na kogokolwiek, byle nie na Jezusa Chrystusa. W tym celu stosuje wszelkie „efekty specjalne”, jakimi tylko dysponuje (por. Mt 24,24), włączając w to nawet podawanie się za „posłańca z Niebios” (por. Ga 1,8) czy „anioła światłości” (por. 2 Kor 11,14). Czasami duch zwodzenia dokonuje przez poszczególne osoby manifestacji, czym stara się przekonać innych ludzi, iż jest „Duchem Świętym”. Jednak proste porównanie tych manifestacji do zachowania się Jezusa pod wpływem Bożego Ducha natychmiast demaskuje te fałszerstwa.
Duch Boży w człowieku jest darem Najwyższego. Tego człowiek nie może sam w sobie wygenerować. Z obietnicy Bożej zawartej w Jl 3,1-5 i Dz 5,32 wynika, że Duch będzie dany każdemu, kto w Chrystusie złoży całą swoją nadzieję oraz okaże Mu swoje posłuszeństwo. Problemem wielu współczesnych chrześcijan jest jednak to, że nie ufają Chrystusowi w sposób radykalny i wyłączny. Również nie okazują Mu posłuszeństwa ani nie wgłębiają się (dosł. „nie wgryzają się”) w Jego Słowo (por. J 6,47-58), które jest Jego Istotą. Część z nich niezmiennie pokłada swą nadzieję w obrzędach, ludzkich autorytetach, organizacjach czy kościelnych instytucjach. Ufają im bardziej niż Bożemu Słowu. Tacy, do czasu swego opamiętania się, nie powinni oczekiwać napełnienia Bożym Duchem.
Czasami zdarza się słyszeć kaznodziejów twierdzących, że wolą Jezusa jest Jego osobiste zamieszkanie w sercu człowieka, jednak z biblijnego punktu widzenia nie jest to prawdą. Świadectwo NT jest jednoznacznie takie, iż Jezus po wstąpieniu w Niebiosa (por. Dz 1,9-11) nadal tam przebywa, co potrwa aż do Jego powtórnego przyjścia na Ziemię. W naszych czasach Święty Bóg jest obecny na Ziemi w postaci Ducha, i to właśnie Boży Duch jest Osobą, która może zamieszkać w wierzącym, by napełniać go Prawdą i zrozumieniem Słowa Chrystusa, a także prowadzić w naśladowaniu Jezusa, czyli w procesie uświęcenia.
Inni kaznodzieje (idąc za literalnymi przekładami tekstów 1 Kor 3,16; 1 Kor 6,19; 2 Kor 6,16) twierdzą, że ciało każdego wierzącego jest świątynią Ducha Świętego Boga. Brzmi to bardzo efektownie, lecz nie wynika z gramatyki wskazywanych fragmentów. Wszystkie trzy przywołane teksty są zapisane w liczbie mnogiej, co wskazuje, że świątynią Ducha Świętego Boga jest społeczność wierzących (jako zbiorowość), a nie jej pojedynczy członkowie, zaś Chrystus jest głównym kamienieniem spajającym tę duchową budowlę (por. Ef 2,19-22). Ma to sens, skoro Głową każdej społeczności wierzących (duchowej świątyni, kościoła) jest Chrystus (por. Ef 5,23; Kol 1,18), a poszczególni wierzący są żywymi kamieniami tej duchowej świątyni (por. 1 P 2,5). Oczywiście każdy wierzący jest zapieczętowany Duchem Uświęcenia (znak własności, autoryzacji lub przynależności), ale to określenie ma inny sens i inne konsekwencje w Bożym planie zbawienia, a także w planie duchowego wzrostu człowieka. Zgodnie z 1 Kor 6,15 każdy wierzący jest częścią Ciała Chrystusa, jednak świątynię stanowią razem, tworząc wspólnotę wiary.
Duch Boży (Duch Chrystusa) działa w człowieku w pełnej synergii z Bożym Słowem. Wynika to choćby z porównawczej analizy tekstów Ef 5,18-19 z Kol 3,16. Duch Boży komunikuje się z człowiekiem, używając Bożego Słowa, a Boże Słowo jest wyraźną ekspresją świadectwa składanego przez Bożego Ducha. Skoro Bóg jest JEDEN, tzn. jest osobowo całkowicie integralny, to Jego Duch i Jego Słowo są również całkowicie spójne. Są one absolutną jednością i w sposób jednoznaczny oraz komplementarny wyrażają ponadczasową myśl i wolę Boga.
Jak duch ludzki nie jest odrębną częścią człowieka, lecz integralnie istotą człowieka, tak również Duch Boży nie jest odrębną częścią Boga, lecz integralnie Jego Istotą (por. J 4,24). Nie jest to dziwne, skoro człowiek został stworzony na obraz Boży (por. Rdz 1,26). Integralność Boskiej Istoty sprawia, że Duch Boży przemawia do ludzi, używając Bożego Słowa (por. np. J 16,7-15). Biorąc zaś pod uwagę, że Duch Świętego Boga jest Duchem Chrystusa (por. Dz 16,6-7), a Jezus jest wcielonym Bożym Słowem (por. J 1,1-5 oraz J 1,9-14), to sugerowanie, że celem Ducha Świętego Boga jest poświadczanie (przedstawianie) innych treści, których nie objawił On w Słowie, jest fałszywym nauczaniem, przed którym przestrzegał Jezus w Mt 24,24 i Mk 13,22. Nie tylko Jezus, ale również Apostołowie poświęcali wiele uwagi zagadnieniu rozpoznawania fałszywego nauczania – np. Paweł w 2 Kor 11,13, Piotr w 2 P 2,1 czy Jan, który poświęcił tej sprawie swój cały pierwszy list.
Zgodnie z nauczaniem Apostoła Jana najlepszym sposobem na unikanie fałszywej teologii i wytrwanie w Chrystusie jest pozostawanie przy pierwotnej nauce apostolskiej. Jej najczystszą i niezmienioną formę mamy w Piśmie św., które Duch Boży sam najlepiej wyjaśnia w sercach wierzących. Na tym polega namaszczenie, o którym Jan pisze w 1 J 2,20 i w 1 J 2,27. Jest to namaszczenie duchowe do życia w uświęceniu – wewnętrzne, a nie zewnętrzne. Z tego względu uczniowie Jezusa zawsze muszą zachowywać ostrożność w przyjmowaniu jakichkolwiek ludzkich nauk czy wyjaśnień, choćby pochodziły od największych autorytetów. Zasłyszane opinie i interpretacje powinni oni koniecznie porównywać z tym, co mówi Słowo Boże (por. Dz 17,11).
O tym samym pisał Juda w trzecim wersecie swojego listu, wskazując, że w czasach apostolskich (tzn. za życia Apostołów) Dobra Wiadomość o ratunku w Chrystusie została przekazana ludowi Bożemu w sposób całkowicie pełny i wystarczający, bez żadnych braków i niedopowiedzeń. Treść tego objawienia była zwartą całością Bożego przekazu danego ludziom (co podkreślają także wersety J 3,16 i Dz 4,12). Objawienia tego nie wolno zmieniać ani korygować przez dodawanie czy odejmowanie jakichkolwiek treści (oczywiście nie chodzi o różnicowanie języka i form przekładów na języki nowożytne, ale o zawartość merytoryczną przekazu). A skoro objawienie Boże zostało przekazane ludowi raz na zawsze, w pełny sposób, to znaczy, że wszelkie „dodatkowe” treści merytoryczne oraz inne merytoryczne „objawienia” nie są dziełem Boga.
Patrz też Komentarz NPD → Duch Świętego Boga.