Jeżeli ktoś z was chce iść za mną, lecz bardziej kocha(*1) swego ojca, matkę, żonę, dzieci, braci, siostry i swoje doczesne życie, nie może być moim uczniem. A jeśli nawet ktoś za mną pójdzie, lecz nie będzie chciał w pokorze nieść hańby i ciężarów(*2), jakie się z tym wiążą, ten nie może być moim uczniem. Każdy, kto chce być moim uczniem, musi dokładnie przemyśleć tę decyzję – podobnie jak człowiek, który pragnie wznieść jakąś budowlę. Powinien najpierw usiąść i zweryfikować zarówno swoje siły, jak i stan posiadania, aby się upewnić czy starczy mu tego do realizacji planów i regulowania swoich zobowiązań. W przeciwnym bowiem wypadku, gdyby poczynił pierwsze kroki uczniostwa, lecz w nim nie wytrwał, byłby jak ten, kto założył fundament pod planowaną budowlę, lecz by się okazało, że nie był przygotowany do jej ukończenia. Z takiego zaś wszyscy będą szydzić mówiąc: „Zobacz, to ten, który rozpoczął, lecz nie wytrwał!”.
Takiej samej kalkulacji dokonuje król wyruszający na wojnę z innym władcą. Najpierw bada czy jego armia licząca dziesięć tysięcy żołnierzy sprosta potędze przeciwnika, który nadchodzi z dwudziestoma tysiącami? A jeśli dochodzi do wniosku, że nie ma wystarczającej siły, czyż nie wysyła poselstwa, gdy tamten jest jeszcze daleko, i nie prosi o ustalenie warunków pokoju? Tak samo żaden z was nie może stać się moim uczniem, jeśli wpierw z całą mądrością nie oceni swych sił właściwie, a następnie nie zaangażuje w moją służbę wszystkiego, co ma(*3).
Jako uczniowie powinniście być jak dobra sól(*4) – czysta i cenna. Bo jeśli okażecie się tak niemądrzy(*5) by zmieszać się ze światem, to stracicie swą czystość i charakter, tak samo jak sól, która została zanieczyszczona szlamem i odpadami! Taka sól nie nadaje się nawet jako nawóz. Nie jest nawet dobra do dezynfekcji latryny(*6). Taką sól już tylko się wyrzuca! Kto może niech stara się to zrozumieć!
—————-
(*1) Gr. miseo – słowo to stoi w opozycji do fileo (kochać) i można je tłumaczyć jako „nienawidzić”, „brzydzić się”, ale także jako „kochać mniej” w sensie różnicowania w poziomie kochania. Jezus nie nakazuje nikomu pogardzać rodziną ani się jej wyrzekać. Sam zresztą nigdy – przebywając na Ziemi – czegoś takiego nie czynił. On wyraźnie podkreśla, że człowiek, który chce być Jego uczniem, musi przedkładać Jego polecenia, Jego nauczanie, Jego Słowo i Jego wolę ponad wszystko inne, ponad relacje z tym światem, ponad relacje rodzinne, ponad wolę ziemskiego ojca czy ziemskiej matki. To Słowo Chrystusa ma mieć zasadniczy i ostateczny autorytet w życiu Jego ucznia, a nie jakiekolwiek autorytety ludzkie (por. także Dz 4,19; Dz 5,29).
(*2) Dosł. „krzyża”. W tym czasie Jezus nie był jeszcze kojarzony ze swoją niezasłużoną śmiercią na krzyżu. Krzyż nie był podówczas symbolem chrześcijaństwa, a jedynie straszliwym narzędziem kary i represji. Swoją wypowiedzią Jezus nawiązywał więc do hańby i ciężaru, jaki dźwigali napiętnowani skazańcy, którzy za to, co uczynili byli skazywani na ukrzyżowanie.
(*3) Wielu tłumaczy tutaj: „nie wyrzeknie się wszystkiego, co do niego należy”. Taki przekład, choć dosłowny, nie wydaje się jednak uprawniony. Jest to literalne przełożenie słów z pominięciem głównej myśli, jaka wynika z kontekstu, a o doborze słów do przekładu powinien decydować ich kontekst. Jezus dla wyjaśnienia zasady zaangażowania w Jego uczniostwo pokazuje najpierw dwa obrazy (wersety: 28-30 i 31-32), które nie mówią nic o jakimkolwiek wyrzekaniu się czegokolwiek, ale o rozwadze w ocenie własnych sił i możliwości, a także o planowaniu działania. Obrazy te wiąże następnie z w. 33 słowami: „Tak samo żaden z was…”. Tak więc warunek opisany w wersecie 33 jest ściśle powiązany z wcześniej nakreślonymi obrazami. Zasadę tę można więc sformułować inaczej, że uczniem Jezusa może być tylko ten, kto dobrze rozważył uczynienie takiego kroku, a następnie całkowicie i bez reszty, ze wszystkim, czym dysponuje, zaangażował się w bycie Jego uczniem.
(*4) W Izraelu sól pozyskiwano z Morza Martwego. W związku z tym była znacznie tańsza od używanej w Europie soli kamiennej, a jej zastosowanie znacznie bardziej powszechne. Używano jej nie tylko dla walorów smakowych, ale także jako środka konserwującego żywność, środka dezynfekcyjnego (antyseptycznego) w dołach kloacznych oraz dodatku do nawozów, który je mineralizował.
(*5) Niektórzy tłumaczą „nie utracili smaku”. Jednak użyty tu czasownik moraino pochodzi od przymiotnika moros = głupi. Sól (NaCl) nigdy sama z siebie ani nie traci smaku, ani nie wietrzeje. Jezus, jako jej Stwórca, doskonale to wiedział. Tłumaczenia, które nie uwzględniają znaczenia słowa moraino, wyraźnie deprecjonują Jego wiedzę. Jedyną opcją, w której sól może „stracić” swoje walory jest zmieszanie się z innym związkiem chemicznym lub z innym produktem, który tak „rozcieńczy” jej stężenie, iż jej walory przestaną być widoczne. Sól ma bogate własności: smakowe, dezynfekcyjne i użyźniające glebę. Ona oddziałuje jednak nie przez wchodzenie w reakcje z czymkolwiek, ale jedynie przez swoją obecność. Tak samo ma być z uczniami Jezusa. Jeśli są czyści, jeśli prowadzą uświęcone życie, to sama ich obecność w świecie będzie oddziaływać na ten świat. Jednak ich dramatem staje się sytuacja, w której zamiast oddziaływać na świat sami podlegają wpływowi świata upodabniając się do niego. To są właśnie ci, którzy mieniąc się „chrześcijanami” stracili rozum i przestali się kierować Bożym sposobem myślenia.
(*6) Jezus przywołuje znane słuchaczom sposoby używania soli jako nawozu użyźniającego pole lub środka dezynfekcyjnego w latrynach. W Judei sól używana była do tych celów w zależności od swego stopnia zanieczyszczenia.