We współczesnym nauczaniu eklezjalnym można spotkać się z twierdzeniem, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi. Jednak pogląd taki jest fałszywy, gdyż nie ma żadnego oparcia w Piśmie św. Dzieckiem Bożym jest tylko ta osoba, która narodziła się duchowo, tzn. z Bożego Ducha. Jezus wyraźnie stwierdził, że bez „nowego narodzenia”, czyli bez „narodzenia duchowego” (gr. gennethe anothen oznacza „narodzenie z góry”, a więc „narodzenie z Bożego Ducha”), które prowadzi do życia ku Bożej chwale, nikt nie ma szansy na dziedzictwo w Królestwie Bożym (por. J 3,3). Zatem tzw. nowe narodzenie jest warunkiem absolutnie koniecznym do wiecznej społeczności z Bogiem, który jest Postacią Duchową (por. J 4,4). Rodzi się jednak pytanie: czy jest ono warunkiem wystarczającym? Wielu interpretatorów twierdzi, że tak. Do zobrazowania tego przytaczają przykład dziecka rodzącego się w jakiejś rodzinie i wykazują, że niezależnie od tego, co dane dziecko uczyni, jak będzie postępowało i w co się angażowało, zawsze będzie dzieckiem swego ojca. Twierdzą, że tego faktu nic ani nikt nie może zmienić. Porównanie to jest niezwykle sugestywne, lecz niestety nie wytrzymuje analizy krytycznej przeprowadzonej na podstawie zasad hermeneutyki biblijnej.
W Biblii jest kilka różnych słów, które na język polski są tłumaczone jednakowo: „dziecko” lub „syn”. Jednak w oryginale ich znaczenie nie jest takie samo. Tradycyjne dosłowne przekłady Biblii zwykle nie pomagają w zrozumieniu tej kwestii, gdyż tłumaczą słowa teknon i nepios, paidion i neaniskos oraz hyios jako „dziecko” lub „syn”, wcale nie rozwijając kontekstów znaczeniowych, jakie te wyrazy mają w języku greckim.
Słowo teknon (pochodzące od czasownika tikto, oznaczającego „rodzenie owocu”) jest używane w NT najczęściej (99 razy) i oznacza małe, dopiero co narodzone dziecko (noworodka), które jest całkowicie zależne od innych i poddane głowie rodziny. Śmiało można by to słowo przetłumaczyć jako „niemowlak”, „dzieciątko”, „dzieciuch”, „dzieciaczek”, co nawet lepiej oddawałoby opisywany wiek i cechy jemu przynależne. Podobne znaczenie ma inne, podobne znaczeniowo słowo nepios (15 wystąpień w NT).
Słowo paidion (w NT występuje 52 razy) pochodzi od pais (paidos – 24 wystąpienia w NT), które jest ogólnym określeniem podrostka – zarówno płci męskiej, jak i żeńskiej – będącego w wychowawczej fazie rozwojowej. Nie jest on dojrzały, tzn. nie jest jeszcze na tyle ukształtowany, aby mógł przejąć dziedzictwo. Samo słowo paideuo (13 wystąpień w NT) odnosi się do procesu wychowawczego (trenowania, szkolenia), zaś paideia (6 wystąpień w NT) jest określeniem systemu wychowawczego, jak to czytamy w Hbr 12,5.7.8.11. Ciekawe jest to, że paidion wcale nie musiał być dzieckiem zrodzonym w danej rodzinie, w przeciwieństwie do teknon. Paidion mógł być dzieckiem adoptowanym lub przyjętym do służby (jak np. staropolski giermek), dzięki czemu wchodził w cały system wychowawczy, jakiemu w danym domu podlegały wszystkie podrośnięte dzieci.
Paidion w czasie swego rozwoju stawał się neaniskos – pełnym siły i wigoru młodym człowiekiem, który mógł już z powodzeniem służyć innym swą pomocą. Z tego powodu czasami słowem tym określano młode sługi. Nadal jednak znajdował się on w procesie wychowania i przygotowania do objęcia roli pełnoprawnego dziedzica – hyios.
Słowo hyios (382 wystąpienia w NT) ma w NT szczególne znaczenie. Opisuje ono dojrzałego potomka, który po przejściu całego procesu wychowawczego ma już charakter i osobowość ukształtowane w taki sposób, że jest przygotowany do objęcia dziedzictwa. Hyios zasadniczo różnił się od teknon i paidion. Był nie tylko od nich starszy (musiał mieć ponad 20 lat), ale dzięki temu, że był już dojrzały i sprawdzony (zwycięsko bowiem przeszedł różne testy i próby, którym był poddawany), kwalifikował się do formalnego procesu legislacyjnego uznania go za pełnoprawnego dziedzica. Procedurę uznania za dziedzica nazywano usynowieniem, a w zasadzie ustanowieniem dziedzicem. Warto zwrócić uwagę, że termin „usynowienie” (gr. hyiothesia) jest związany ściśle z uznaniem kogoś za hyios, a nie za teknon, nepios, paidion czy neaniskos. Dopiero po takiej legalizacji ktoś, kto w danej rodzinie wcześniej uważany był za niemowlaka, dziecko czy młodzieńca, stawał się pełnoprawnym dziedzicem. To właśnie słowem hyios Pismo św. określa Chrystusa w czasie Jego ziemskiej służby, wskazując w ten sposób, że to On stał się pierwszym z tych, którzy – Jego wzorem – mają dojść do pozycji hyios.
Brak zrozumienia tego istotnego kontekstu społeczno-kulturowo-historycznego sprawia, że wielu interpretatorów dochodzi do wniosku (często na podstawie swoich wyobrażeń lub doświadczeń kulturowo-rodzinnych), iż człowiek, stając się Bożym dzieckiem (gr. teknon) – dzięki narodzeniu duchowemu (tzw. nowemu narodzeniu) – staje się od razu dziedzicem (gr. hyios) mającym już pełny dostęp do Bożego dziedzictwa. W swych tezach komentatorzy ci zapominają jednak o niezmiernie ważnym etapie zakorzeniania się w Chrystusie, o konieczności ukształtowania się w człowieku charakteru na wzór charakteru Jezusa, o wzrastaniu w mądrości, posłuszeństwie i wierności Bogu. Właśnie ten etap Apostoł Paweł określa mianem procesu uświęcenia, a autor Listu do Hebrajczyków nazywa paideia. Zresztą i on sięga do terminologii Pawła, pisząc, że „bez uświęcenia nikt nie ujrzy PANA” (por. Hbr 12,14 NPD). Zaakceptowanie koncepcji, że od razu po nawróceniu (opamiętaniu się) ludzie stają się na wieki pełnoprawnymi dziedzicami Bożego Królestwa, nie znajduje potwierdzenia w Bożym Słowie. Oznaczałoby bowiem, że zbawienie (ratunek od mocy, wpływów i konsekwencji oraz obecności grzechu) jest w życiu każdego człowieka wydarzeniem jednorazowym (i jednocześnie finalnym), podczas gdy Słowo Boże zaświadcza, że jest ono procesem. Przyjęcie koncepcji „raz zbawiony na zawsze zbawiony” oznaczałoby, że człowiek po nowym narodzeniu byłby od razu hyios, a to jest w całkowitej opozycji do tego, czego uczy Biblia. Punkt startowy biegu, o którym pisze Apostoł Paweł w Dz 20,24 oraz w Flp 3,12-14, byłby jednocześnie metą. Zupełny nonsens.
Całe Słowo Boże wyraźnie komunikuje, że jedynym prawowitym dziedzicem pełni Bożego błogosławieństwa, Bożej mądrości, świętości i chwały jest tylko Jezus Chrystus (por. J 5,39; Ef 1,3-14 oraz Kol 1,13-20). Wierzący zaś mają dostęp do całego Bożego bogactwa i chwały zbawienia jedynie W CHRYSTUSIE. Tylko w Nim i tylko przez Niego całe błogosławieństwo Niebios stoi przed nimi otworem i jest do ich dyspozycji. Warunkiem dostępu do niezniszczalnego dziedzictwa w Niebiosach jest więc TRWANIE W CHRYSTUSIE, a nie zwodzenie samego siebie przekonaniem o rzekomej mocy jakiejś pojedynczej modlitwy zapraszającej Jezusa do życia, która jest traktowana niemal jak magiczne zaklęcie. Oczywiście decyzja człowieka poprzedzająca taką modlitwę ma sens i znaczenie jedynie w sytuacji, gdy wyraża szczere poddanie się woli Najwyższego i przyjęcie Jego planu zbawienia. Jeśli jednak taka modlitwa nie jest poprzedzona opamiętaniem się, jeśli nie stoją za nią żal, skrucha i przylgnięcie do Bożego Słowa w celu przemiany życia – uświęcenia (co dopiero jest znakiem pełnego i całkowitego zorientowania się na Chrystusa) – to jest ona (modlitwa) jedynie kolejną formą nabycia sobie religijnej „polisy ubezpieczeniowej”, która nie ma nic wspólnego z nowym stworzeniem i osobistym wzrastaniem do statusu hyios w procesie uświęcenia.
Życzeniowe myślenie religijne często jest wspierane przez fałszywe wyobrażenia o Bożym dziecięctwie. Niestety, poleganie na „magicznej” sile obrzędów religijnych (por. 1 Kor 1,14), które rzekomo mogą zastąpić osobiste wzrastanie w mądrości i łasce (por. Łk 2,52) oraz w uświęceniu (por. Hbr 12,14), było obecne w życiu wspólnot chrześcijańskich już od samego początku formowania się chrześcijaństwa. Apostoł Paweł zetknął się z tym problemem w Koryncie, o czym czytamy w 1 Kor 3. W rozdziale tym Apostoł napominał Koryntian, że zachowują się jak nepios, by dalej (w wersetach 18-21) przejść do nauczania o konieczności wzrastania w mądrości i uświęceniu. W wersecie 1 Kor 3,17 Paweł daje mocne ostrzeżenie, zbieżne z tym, które Bóg włożył w usta proroka Izajasza: „Biada dzieciom zbuntowanym, które postępują niezgodnie z moim planem” (Iz 30,1 NPD).
Apostoł Paweł pisał o tym również w Liście do Rzymian. W Rz 8,19 wskazał, że całe stworzenie oczekuje objawienia tego, kto rzeczywiście jest Bożym dziedzicem (hyios), i że wszystkie Boże dzieci (teknon) są wzywane do chwały, która została dla nich przygotowana przez Najwyższego.
Również Apostoł Jan w 1 J 3,2 zwraca uwagę, że narodzeni duchowo wierzący są obecnie tekna (dzieci zrodzone), ale dopiero gdy będzie w nich widoczne wzrastanie w podobieństwie do Chrystusa (czyli do statusu hyios), ujrzą Go, jakim jest (a więc twarzą w twarz – por. 1 Kor 13,12). Apostoł używa dalej słowa paidia (por. 1 J 3,7) wskazującego na to, że ci, którzy stali się teknon, muszą przejść do etapu wychowania (paideia), aby w przyszłości stać się hyios na wzór Chrystusa (por. 1 J 3,8).
Także Apostoł Piotr w 1 P 1,14 zwraca uwagę, że nowo narodzeni wierzący (tekna) są wezwani do życia w posłuszeństwie prowadzącym do uświęcenia. To właśnie była droga, którą przeszedł Chrystus, pokazując wszystkim, jak – będąc Bożym dzieckiem – dorastać do pozycji dziedzica (hyios).